piątek, 5 października 2012

Polowanie na "turka", czyli przygotowania do Thanksgiving w Kanadzie.


Juz w najblizszy poniedzialek czyli 8go pazdziernika swietujemy w Kanadzie "Thanksgiving" czyli znane w Polsce tylko z telewizji Swieto Dziekczynienia. Napisalam "swietujemy" bo tak wlasciwie to swieto dotyczy calej mojej obecnej tu rodziny. Trzy lata temu, chcac zablysnac przed swoja tesciowa oglosilam, ze to ja przyrzadze "turka" na swiateczny stol! "Turek" to po prostu indyk (od angielskiego: turkey,). Na moje nieszczescie moj pierwszy indyk pieczony w calosci wyszedl wysmienity. Na nieszczescie bo tradycja stalo sie juz, ze to mnie wlasnie obarczono przygotowaniem tej osobliwej strawy.

W zeszlym roku wyprawilismy przyjecie dla rodziny oraz znajomych, czego wlaczne ze mna bylo pietnascie osob! Uwierzcie mi, ze upiec 9 kilogramowego ptaka z nadzieniem, ktore wazy kolejne 3 kg nie jest latwo! Najpierw zwierzyne trzeba zamarynowac na kilka dni wczesniej! Kupilam do tego celu wielkie plastikowe wiadro, ktore stalo w lodowce przez jakies 5 dni.  Po takiej ziolowo-solnej kapieli, ptak jest gotowy do pieczenia. I tu zabawa sie zaczyna!



Najpierw trzeba go natrzec przyprawami, z zewnatrz i wewnatrz. Potem trzeba zrobic farsz! Ja poszlam w zeszlym roku na latwizne. Po prostu kupilam taki, ktory zalewa sie wrzaca woda, juz doprawiony, dorzucilam do niego tylko troche rodzynek, dodalam troche masla, czosnku, pieprzu, soli i gotowe. Dwa lata temu zrobilam swoje nadzienie, bylo przepyszne, ale niestety bardzo pracochlonne. Potem indykowi dobrze jest zrobic zastrzyk! Zasztrzyk?! Tak, specjalna strzykawka z gruba igla wstrzykuje sie w piersi i uda czysty, slony bulion lub tez osolona wode. 


Najciekawsza jednak czescia programu jest nadziewanie ptaka. Farsz trzeba bardzo dobrze upchnac i uformowac, po czym zaszyc z precyzja chirurga. Nogi musza byc zwiazane. Wazne jest zeby bylo to zrobione dobrze, bo inaczej cale nadzienie pod wplywem temperatury wyplynie ze zwierzecia. Jak juz wszystko jest zrobione, przekladamy indora do brytfanny (najlepiej w dwie osoby bo ciezko to okrutnie), po czym obkaladamy go czyms, aby skora sie nie spalila zbyt szybko i co nada mu specyficznego aromatu. Niektorzy uzywaja do tego celu ananasow, ja uzywam pokrojonych w grube plastry pomaranczy. No i do piekarnika! Na kazdy kilogram 40 min. Czyli jak indyk ma 9 kg to pieczemy go 6 godzin, potem zmniejaszajac temperature na kolejne pol, aby "doszedl". Czy juz rozumiecie dlaczego wstalam o 6 rano? A dlatego, zeby wyrobic sie z tym wszystkim do obiadu, ktory mial byc o 16:00. To nie tak, ze mozna sobie wyjsc z domu i o indyku zapomniec na jakies 4 godziny bo co pol godziny, piekarnik trzeba otworzyc, specjalna do tego celu przeznaczona pipeta, nabrac tluszczu, ktory sie wytapia i polac tym ptaszysko.


Rece popalone, przesiaknieta cala zapachem ziol i tluszczu krece sie kolo tego indyka ciagle spogladajac na zegarek, jakbym brala udzial w jakims miedzynarodowym konkursie, a tak naprawde chodzi tylko o dwie kluczowe sprawy: aby indyk nie byl surowy lub tez, aby indyk nie byl za suchy! Nie jest to wcale latwe, jak wydawac by sie moglo!

W zeszlym roku byl O.K., ale nic wiecej. Nie byl tak aromatyczny jak powinien byc, ale to wszystko dlatego, ze byl takich rozmiarow. I nie uwierzycie! Nie zostalo po nim nic a nic procz kosci, bo malo tego, ze goscie poczuli sie dobrze najedzeni, to jeszcze z checia wzieli porcje na wynos!


Moj tegoroczny ptasio o wadze 6kg juz siedzi w balsamicznej zalewie z dodatkiem whisky! Zeby sie nieco "zmiekczyl", zrelakoswal, bo kto by chcial zjesc takiego spietego indyka! Juz zawijam rekawy i szykuje sie do akcji. Juz cala rodzina przelyka sline, a ja jak co roku jestem tak tym podekscytowana, ze spedza mi to sen z powiek. Wyjdzie, nie wyjdzie? Oto jest pytanie!

Swieto Dziekczynienia ma swoj urok, w koncu kazdy z nas ma za co dziekowac. Za to, ze jestesmy wszyscy razem, ze jestesmy zdrowi, ze mamy indyka na stole i ze zaraz bedzie mozna go zjesc... Ja dziekuje zawsze miedzy innymi za to, ze nastepny indyk czeka mnie dopiero za rok!

Nastepny post bedzie o samym Swiecie Dziekczynienia czyli co, jak i dlaczego.

Podobalo Wam sie???

15 komentarzy:

  1. Wymagający ten indor ;P W sumie jest z tym tyle samo zachodu co z Świętami Bożego Narodzenia u nas tylko rozkłada się to na wiele potraw ;) napisz później jak wyszedł Twój turek ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super wpis. Gratuluję udanych indyków tyle, czasu matko kochana. Ja lubię szybkie potrawy no raz na jakiś czas naleci mnie ochota na garowanie (gotowanie bardziej pracochłonnych potraw) ale nie tyle czasu. Ja też mam za co dziękować - dziękuję, że takiego olbrzyma w tak długim czasie nie muszę przygotowywać. Chociaż z drugiej strony miło jest patrzeć jak gościom smakuje coś czemu poświęciliśmy tyle czasu i serca:
    czekam na kolejny "obyczajowy" wpis :)
    ps. niech Ci się lekko piecze ;-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam indyka, jego mięso jest bardzo zdrowe, robię go zupełnie inaczej niż Ty, ale u nas jest to danie tradycyjnie podawane na nowy rok (wszystkim domownikom smakuje ten mutant;p), a ja najbardziej objadam się tłuszczem wytopionym z chlebem. Powiem szczerze, że gdybym mogła na chwilkę się wprosić do Ciebie do domu, to z przyjemnościom bym spróbowała przez Ciebie upieczonego indyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chetnie bym Cie zaprosila! Myslalam, ze tylko ja sie objadam tym tluszczem... W zeszkym roku, po tym jak nic nie zostalo, na drugi dzien zajadalam kanapki ze smalcem, ktory pozostal w brytfannie po pieczeniu i z pomidorkiem. Mmmmm.

      Usuń
  4. Choć indyczego smaku nie lubię to tego Twojego z chęcią bym spróbowała .
    Genialny wpis . Czekam na cd o samym święcie!
    Uważaj na ten pryskający tłuszcz !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tluszcz nie pryska, najgorsze jest wysuniecie brytfanny z piekarnika, potem wsuniecie jej spowrotem, nawet majac rkawice kuchenne latwo sie oparzyc. W tym roku zatrudnie do tego meza!

      Usuń
  5. Świetny wpis, czytałam go z ogromną przyjemnością! Proszę o więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. No rzeczywiście, spadła na Ciebie wielka odpowiedzialność ;) Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  7. o tak czekam na nastepny wpis - z checia przeczytam!!!!!!!!!!!
    koniecznie zrob zdjecia '''turkowi''' i przepis wrzuc dokladniejszy jak i co tam dodajesz:)))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, wstyd sie przyznac, ale ja tego indora to na oko robie, marynate zgapilam od pana Kuronia :), farsz znow kupny zapakuje, przyprawy sama dobieram bez konkretnego przepisu, ale w tym roku zaplanowalam zrobic go w sliwkowej "glazurce"! Experymentuje, oby tylko mi ten indyk nie wybuchl w piekarniku! hihihi

      Usuń
  8. no popatrz ile taki niewinny indyk może zamieszania narobić ;)
    Mam nadzieje, że tegoroczny powali biesiadnikow tak, ze kosteczki beda oblizywac.
    Chcemy o swiecie dziekczynienia wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
  9. a ja o czym innym..
    wyslalas mi probke Vichy, Aera Teint Pure Fluid!
    Rewelacja. Leciuti i matowi na caly dzien.kolor za jasny, ale pojde do apteki moze beda mieli ciemniejszy do wymacania.I teraz nie wiem czy mam kupic ten czy clarins, ale chyba tenduje do Vichy.DZIEKI!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kup ten ktory jest tanszy! Rzeczywiscie, z indykiem to co napisala ma niewiele wspolnego. Hihihihi

      Usuń
  10. Gdy trafiłam na Twój blog od razu wyczułam w Tobie mistrza kulinarnego! Czytanie, jakoś pachniało dobrym jedzonkiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo pasje do jedzenia to ja mam, co zreszta po mnie widac golym okiem ;).

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Droga Czytelniczko (tudziez Czytelniku),

dziekuje Ci bardzo za pozostawienie komentarza pod moim postem. Jest on dla mnie motywacja do rowijania tego bloga. Jesli masz jakies pytania, postaram sie na nie szybko odpowiedziec.