sobota, 27 października 2012

Jacy sa Kanadyjczycy?





 
Ponoc powinno sie walczyc ze stereotypami, ale w tym przypadku, kiedy Kanada, co dla niektorych z Was jest wielkim znakiem zapytania, postanowilam Wam przyblizyc obraz przecietnego obywatela tego kraju. Moje wywody sa oparte na moim wlasnym doswiadczeniu po czterech latach mieszkania tutaj i obcowania z Kanadyjczykami roznej masci.
 
 
 
 
Moze powinnam zaczac od tego jak wyglada przecietny Kanadyjczyk, ale tak naprawde, tego nie da sie opisac. Kanadyjczykiem moze byc zarowno ktos rasy bialej, czarnej, zoltej lub tzw. czerwonej(mam tu na mysli prawdziwych Indian). Co do tego, nie ma zasady. Kanada slynie ze swojej rasowej roznorodnosci i w koncu nic w tym dziwnego bo na tozsamosc tego kraju maja wplyw emigranci z calego swiata, ale o tym... kiedy indziej.
 
Kanadyjczycy sa:
 
 
Tolerancyjni
 
Jak powyzej, Kanadyjczycy przyzwyczajeni do swojej roznorodnosci rasowej i kulturowej i sprawiaja wrazenie ludzi, ktorych nic juz nie dziwi. Zaden stroj juz nie jest w stanie ich zaszokowac, ani skarpetki zalozone do sandalow, ani biesiadnicy poubierani w stroje ludowe krecacy sie wokol jakiejs restauracji, ani nawet obcisle, krotkie spodenki uwydatniajace posladki starszej pani. Cokolwiek masz ochote na siebe wlozyc, tutaj mozesz w tym smialo paradowac po chodniku i uwierz mi, ze jesli zobaczysz czyjs usmiech na twarzy, bedzie on wyrazem sympatii. Oczywiscie, jak wszedzie zdarzaja sie rozne incydenty dotyczace dyskryminacji rasowej, mniejszosciowej itp., ale tutaj prawo jest tak skonstruwane, ze zawsze dobro pozostaje po stronie pokrzywdzonego. Tolerancja (obowiazkowo przez duze T) jest slowem o wielkim znaczeniu w tym kraju. O tym takze chcialabym napisac oddzielny post.
 
 
Dumni
Fraza "Proud to be Canadian" jest uzywana bardzo czesto. Kanadyjczycy kochaja swoj kraj, sa z niego dumni, choc historia nie raz pokazala, ze nie zawsze byl tak liberalny, jakim widza go inni dzis. Kanadyjczycy dumnie obnosza sie ze swoja flaga i dla niektorych z Was moze sie to wydawac dziwne, ale powiewajace flagi mozna dostrzec na supermarketach, muzeach, hotelach jak i w ogrodkach. Jak tylko wyladowalam w Kanadzie, po flagach dostrzezonych tu i owdzie, wywnioskowalam, ze zbliza sie jakies wielkie narodowe swieto(jak np 11 listopada u nas), ale szybko mnie z tego przeswiadczenia "wybudzono". :) Flaga jest demonstracja dumy swietowanej kazdego dnia. Po czym poznac turyste z Kanady??? Jak to po czym?! Po fladze Kanady na jego plecaku! :)
 
 
Otwarci
 
I nie mam tu na mysli zwyczajowego: "Hello, how are you", "Thank you, I am fine!". Kanadyjsczycy rozmawiaja otwarcie na tematy, ktore w innych krajach uznawane sa za tematy "tabu".  Bez zbednych ogrodek rozmawiaja o zarobkach, wyznaniu religijnym, orientacji seksualnej, przeszlosci... Z poczatku nie moglam zrozumiec dlaczego przecietny Bob w obecnosci swojej zony Iqneet(czyt; Ignit) i dzieci rozmawia o swoim bylym malzenstwie, nalogu alkoholowym, zalamaniu psychicznym i tym jak ciezko mu bylo zrozumiec kulture swojej malozonki, ale dzis juz wiem, ze wynika to z z mentalnosci narodowej. Kanadyjczycy po prostu tacy sa. Bez ogrodek mowia co mysla i co czuja.
 
 
Pracowici, ale takze cenia sobie wypoczynek
 
"Canadians" nie boja sie zadnej pracy. W dzisiejszych czasach zalamanej ekonomii inzynier po utraceniu pracy, nie boi sie przekwalifikowac i pojsc do pracy jako taksowkarz czy tez znalezc prace tymczasowa jako dostarczyciel pizzy. Takze w Kanadzie bardzo czesto mozna spotkac kobiety pracujace w typowo meskich zawodach jak np. mechanik samochowy lub elektryk i nie wynika to wcale z braku pracy na rynku, ale z tego, ze tego typu zawody sa tutaj dobrze oplacane i pozwalaja zyc na godnym poziomie. A godny poziom to taki, ktory pozwala raz do roku na zasluzony wypoczynek czyli wakacje. W zaleznosci od statusu finsnsowego rodziny, wybiera sie ona na urlop i w zaleznosci od tego na co sa w stanie sobie pozwolic jest to albo kemping nad pobliskim jeziorem, albo wyjazd cala rodzina do Disneyland-u. Nie wazne jakie, zasluzone wakacje musza byc.
 
 
Uwielbiaja nature
 
Byc moze tak bardzo podoba mi sie ten kraj. Jesli tylko nadchodzi dlugi weekend wszystkie jeziora, parki, lasy, plaze, gorskie szlaki sa zaludnione. Kanadyjczycy sa swiadomi tego w jak pieknym kraju zyja i jak przyjemnie mozna spedzic czas nie wydajac fortuny. Wypozyczyc rower za grosze, kajak czy narty nigdy nie jest tutaj problemem.
 
 
Oszczedni
 
Nie zdziw sie kiedy wybierajac sie na kawe z kolega Kanadyjczykiem, bedziesz musiala za nia zaplacic sama, nie zdziw sie takze jesli pozyczysz od niego $5, a on sie o nie upomni przy najblizszej okazji... Czy to jest chytrosc? Nieee. Tacy po prostu sa. Samowystarczalni. Bedac w Kanadzie "you are on your own"- tu nikt na nikogo nie liczy. W Kanadyjskich domach meble zwyklo sie wymieniac dopiero wtedy, kiedy albo juz sie nie nadaja do naprawy, albo kiedy juz wstyd kogokolwiek do domu zaprosic.
 
 
 
Bezinteresowni
 
Za to jesli poprosisz ich o pomoc, nie czuj sie w obowiazku, aby sie za nia odwdzieczyc. Jesli moga, na pewno pomoga w znalezieniu pracy, w zalatwieniu jakiegos papierka na szybko. Jesli zlamiesz sie i pokazesz, ze jestes zwyklym czlowiekiem z wadami, tak jak oni, masz jeszcze wieksze szanse, aby sie tu odnalezc.  
 
 
 
Kochaja hokej i ... piwo
 
Hokej dla Kanadyjczykow to jak pilka nozna dla Brazylijczykow. Wyobrazcie sobie, ze nawet na kanadyjskiej pieciodolarowce widnieje obrazek dzieci grajacych w hokej. Okolo 80% dzieci urodzonych i dorastajacych w tym kraju, na jakims etapie mialo doczynienia z tym sportem. Mialam okazje tylko raz byc na meczu slawnej kanadyjskiej druzyny Vancouver Cunucks i powiem Wam, ze bylo to dla mnie nie lada przezycie. Co prawda krew sie lala po lodzie, ale co to bylo za "show"! Rozszalaly tlum kibicujacy zaciekle, ta niepowtarzalna atmosfera zjednoczenia, wszyscy w bialo-niebieskim kolorze, ta euforia przy kazdej bramce, to jest cos czego nie da sie zapomniec i powiem, ze mimo tego, ze nawet nie do konca znam zasady tego sportu, wiem ze jeszcze kiedys wypad na mecz powtorze. Co wiecej, w sezonie kiedy odbywaja sie mecze(zazwyczaj sa to srody) mozna spotkac pania w banku w koszulce kibica, ekspedientke w supermarkecie z paznokciami w barwach druzyny, kierowce autobusu w czapeczce kibica, po miescie jezdza samochody z choragiewkami. Jesli kogos rozdraznil polski szal na Euro 2012, to zdecydowanie Kanada nie jest miejscem dla niego bo tutaj takie szalenstwo mamy raz do roku. 
 
 
Kiedy druzyna gra w rozgrywkach ligowych do NHL(National Hockey Lique), mezczyzni(zarowno fani jak i sami sportowcy) przestaja sie golic. Czasami w ogole, a czasami zostawiaja sobie tylko wasy. Czasem trwa to ladnych pare tygodni. Zarost goli sie dopiero jak druzyna odpada. Ta zasada panuje zarowno wsrod panow pracujacych w biurach jak i tych wykonujacych prace fizyczna.
 
Aby gra nie byla tak stresujaca Kanadyjczycy zwykli wlewac w siebie hektolitry piwa. Tutaj piwo jest o slabszej mocy, wiec co za tym idzie, mozna wypic go wiecej. W kazdym pabie jest telewizor, gdzie schodza sie tlumy ludzi, aby ogladac mecze. Bez wzgledu na klase pabu jest tam tak ciasno, ze ciezko tam wcisnac palec. W ogole tzw. "booze"(czyt. BUZ) czyli wszelkiego rodzaju trunki alkoholowe ciesza sie tu duza popularnoscia. Jednak, bardzo to sie rozni od naszej polskiej kultury picia. Bedac w Kanadzie przez 4 lata, ani razu nie widzialam pijaka na ulicy w bialy dzien. Naprawde. Najczestszymi porami kiedy mozna spotkac jakichs "niedobitkow", jest piatkowa lub sobotnia noc.  
 
 
Nie przepadaja za Amerykanami
 
Choc swiat robi sie coraz mniejszy i bardziej osiagalny, to podzialy zostana na zawsze. Tak jak Brytyjczycy nie palaja miloscia do Francuzow, tak jak Koreanczycy do Japonczykow, a w mentalnosci Polakow sa zadry w stosunku do Rosjan, tak i Kanadyjczycy nie przepadaja za Amerykanami. Amerykanin wg. Kanadyjczyka to "bufon" zyjacy w przekonaniu, ze zyje w ekonomcznym pepku swiata, gdzie wszystko jest najlepsze, najwieksze i ze caly swiat musi byc podporzadkowany ich polityce. Tak jak u nas opowiada sie kawaly o Polaku, Niemcu i Rosjaninie tak i tutaj zwyklo sie zartowac z Amerykanow. Analogicznie Amerykanie zwykli drwic z Kanadyjczykow robiac z nich "skautow" biegajacych po lesie i gorach, zmarzluchow jezdzacych na polarnym misiu lub losiu czy tez drwali upijajacych sie zamiast whisky to syropem klonowym. Nie ma mowy w tym wszystkim o nienawisci czy wrogim nastawieniu. Po prostu U.S.A. dla Kanady jest jak "Big Brother", a jak wiemy, nikt nie lubi dzialac pod czyjes dyktando.
 
... i ostanim wg. mnie pasujacym do Kanadyjczykow przymiotem jest, ze sa to ludzie
 
 
Prawi
 
W kraju, ktory zamieszkuja wszystkie nacje swiata to wlasnie naturalnie urodzeni Kanadyjczycy sa tymi, ktorzy daja przyklad jak stosowac sie do przepisow. Jesli zasada mowi, ze cisza nocna zaczyna sie o 22.00 to typowy Kanadyjczyk sciszy muzyke za piec dziesiata, aby nie narazac sie sasiadom. Kanadyjczyk bedzie pierwszym, ktory zwroci uwage na to, ze na przystanku autobusowym nie wolno palic papierosow, choc byc moze sam jest nalogowym palaczem. Sczerze mowiac uwazam, ze jest to poprawna postawa obywatela. Kazdy powienien w imieniu innych dbac, aby wszystkim nam zylo sie tu przyjemnie, czysto, schludnie, zgodnie z narzuconymi odgornie zasadami, we wzajemnym szacunku dla drugiej jednostki.
 
 Zakoncze ten post sentencja, ktora jest zarowno przepisem na to, jak sie tu odnalezc:
 
"Jesli wejdziesz miedzy wrony, musisz krakac jak i one."
 
 
Kra, kra ;)
 
 
 
 

środa, 24 października 2012

Moje blogowe sekrety -TAG



 
Dzisiaj zaprosilam sama siebie do udzialu w TAGu, ktory szaleje ostanio w blogosferze.  Jesli ktos ma ochote poznac moje blogowe sekrety, to zapraszam do czytania, a nastepnie do wziecia udzialu w zabawie.

 
ZASADY:
1. Zamieść baner w poście odpowiadającym na tag.
 2. Napisz, kto Cię otagował i zamieść zasady z zabawy.
3. Opowiedz na wszystkie pytania.
4. Zaproś do zabawy 5 innych blogerek.
 






1. Ile czasu prowadzisz bloga i jak często publikujesz posty?
Swojego bloga zalozylam w marcu, czyli jest dosyc mlody, ma dopiero 7 miesiecy. Posty publikuje, kiedy czas mi na to pozwala, czyli tak, jak wiekszosc blogerek.

2. Ile razy dziennie zaglądasz na bloga i czy robisz to w pierwszej kolejności?
 
W pierwszej kolejnosci zagladam do skrzynki mailowej, a dopiero potem na bloga. Loguje sie kilka razy dziennie(3-4 razy), aby sprawdzic, co u Was slychac.

3. Czy Twoja rodzina i znajomi wiedzą o tym, że prowadzisz bloga?
Moja rodzina nie wie. Jedynie moj maz. Wyslalam link kilku zaufanym znajomym, dzieki temu sa na bierzaco z tym co u mnie slychac. 

4. Posty jakiego typu interesują Cię najbardziej u innych blogerek?
 
Roznie bywa, raz wpadam w zachwyt czytajac recenzje kosmetyku, raz czytajac relacje z podrozy, poznajac inne kultury, a innym razem sympatie wzbudzaja we mnie posty o zwyklym i nudnym zyciu.

5. Czy zazdrościsz czasem blogerkom?
Czasami tak, ale staram sie wyzbyc tego grzechu :). Zazdroszcze im wakacji pod palmami, szczegolnych osiagniec, dostepu do pewnych produktow(np. serka danio:) itd., ale nie zeby byla to jakas chora zazdrosc. Ot tak po prostu, tez bym tak chciala i chyba nie ma nic w tym zlego.


6. Czy zdarzyło Ci się kupić jakiś kosmetyk tylko po to, by móc go zrecenzować na swoim blogu?
 
Nie. Kosmetyki kupuje po to, zeby sprawic sobie przyjemnosc.
 

7. Czy pod wpływem blogów urodowych kupujesz więcej kosmetyków, a co za tym idzie, wydajesz więcej pieniędzy?
 
Tak, niestety tak. Ulegam pewnym recenzjom i budza one we mnie chec posiadania.

8. Co blogowanie zmieniło w Twoim życiu?
 
 Poznalam wiele wartosciowych osob, mimowolnie zaangazowalam sie w ich zycie i z ochota chlone kazdy ich nowy post. Poza tym, stworzylam swoj maly wirtualny kacik i sprawia mi ogromna przyjemnosc, kiedy moge kogos czyms zazsoczyc, zaciekawic...

9. Skąd czerpiesz pomysły na nowe posty?
 
Z zycia, jak wiekszosc blogerek. Tutaj moge napisac o rzeczach banalnych, ktore dla mnie jednak maja znaczenie.

10. Czy miałaś kiedyś kryzys w prowadzeniu bloga, tak że chciałaś go usunąć?
 
Zanim zaczelam prowadzic tego bloga, zalozylam kilka innych, ale zawsze moja pasja do pisania umierala smiercia naturalna. Na bloggerze jednak jest inaczej. Poki co, jestem pelna nowych pomyslow, ale czas nie pozwala mi ich zrealizowac.

Dodatkowe pytanie: Co najbardziej denerwuje Cię w blogach innych dziewczyn?
Niedbalosc w ich pisaniu. Brak ladu i skladu. Oczywiscie, nie kazdy ma talent do pisania i kazdemu moze sie zdazyc zrobic blad ortograficzny, ale nie o tym mowie. Trafialam na blogi, gdzie nie ma kropek, przecinkow, tekst byl pisany jednym ciagiem itp. Czasmi tresc sama w sobie moze i jest ciekawa, ale czytanie tego zniecheca mnie do powrotu.

No to by bylo na tyle :).










czwartek, 18 października 2012

Estee Lauder - Advanced Night Repair Serum




Byc moze niektore z Was pamietaja zakupiony przeze mnie podklad z Estee Lauder... Nie bede ukrywac, ze zaplacilam za niego cene $47 bo do tego dochodzil calkiem fajny upominek. Pisalam o tym tutaj: KLIK . Zestaw byl dla mnie obiektem porzadania z jednego glownego powodu, a mianowiecie zawieral on probke "Advanced Night Repair Serum"(7ml) - kultowego kosmetyku marki Estee Lauder.
 

Ku mojemu ogromnemu rozczarowaniu probka sie "wykonczyla". Mala buteleczka 7 ml wystarczyla mi dokladnie na 28 dni. Po tym czasie, jestem juz w stanie cos powiedziec o tym produkcie i swoja recenzje zaczne od slow: Zakochalam sie w tym kosmetyku i najchetniej kupilabym go cala beczke, gdyby bylo to tylko mozliwe. :) Ale po kolei.

Kosmetyk ma konsystencje bardzo lekka, wyglada jak olejek, ale olejkiem na pewno nie jest. Trudno mi nawet okreslic, co to wlasciwie jest. Gesty plyn o lekko zoltym zabarwieniu. Nakladalam go tylko na noc, po czym nakladalam na niego krem nawilzajacy. Juz po pierwszym zastosowaniu odczulam roznice. Skora byla znacznie lepiej nawilzona.

Kazdego wieczoru jak amen w pacierzu, wklepywalam w skore twarzy to cudo i obserwowalam. Myslalam, ze wiele nie zdziala i ze pewnie jest przereklamowane, ale niestety pomylilam sie, co jak sie pewnie domyslacie, pociaga za soba koszta finansowe bo kosmetyk do najtanszych nie nalezy. Jednak, musze go miec!

Zadaniem tego kosmetyku jest odzywienie skory twarzy, wyrownanie jej kolorytu, zredukowanie drobnych zmarszczek, co w rezultacie takze ma sprawic, ze nasza cera bedzie wygladac na promienna i wypoczeta. Z reka na sercu mowie Wam, ze ten kosmetyk robi wszystko to, co obiecuje! Jest wart kazdego grosza. Nic dziwnego, ze jest on najczesciej kupowanym serum na swiecie! Jego formula jest opatentowana, chroniona i niestety niepowtarzalna(tzn. tak twierdzi producent). Ja, z reka na sercu przyznaje sie, ze jak do tej pory, nigdy nie spotkalam sie z niczym co "dziala w 100%" i oto Moje Drogie przedstawiam Wam swoje odkrycie. Moj KWC, ktory spelnia wszystkie wymagania mojej cery!


Nie bede sie rozpisywac w nieskonczonosc, podaje Wam link do strony producenta, gdzie mozecie przeczytac szczegolowy opis kosmetyku.


Byc moze nie kazdy oszaleje na punkcie tego serum tak, jak ja, wiec jesli ktos poszukuje kosmetyku tego typu, radze zdobyc probke, co niestety latwe nie jest. Czasami mozna kupic na ebay (oryginalne). Nie radzilabym kupowac calego opakowania w ciemno bo to za drogi interes.



Serum mozna kupic w trzech pojemnosciach 30 ml, 50 ml i 100ml. Cena jest wysoka, ale ja juz wiem ze warta zaplacenia. Juz na poczatku przyszlego miesiaca, zamierzam zainwestowac w ta srednia buteleczke i choc ta najwieksza to lepszy "deal", to jednak jeszcze rozumu mi nie odebralo.

xoxo.


wtorek, 16 października 2012

Kim byl Max Factor?

Kosmetyki Max Factor znaja chyba wszyscy. Co prawda nie sa dostepne w Kanadzie I zazdroszcze co niektorym z Was mozliwosci ich uzytkowania, ale jak mnie naprawde "przypili" mam mozliwosc zamowienia ich online. Zafascynowana historia marki, dzis chcialabym sie nia z Wami podzielic.

Otoz, zalozycielem marki jest pan Maksymilian Faktorowicz, polski Zyd, urodzony w Zdunskiej Woli w 1872 roku. Pochodzil on z bardzo biednej, wielodzietnej rodziny (dziewiecioro rodzenstwa). Juz w wieku osmiu lat zaczal pomagac w drogeri, a jako dziewieciolotek zostal przyjety do szkoly robienia peruk jako praktykant. Tam tez nauczyl sie kosmetyki. Po ukonczeniu szkoly zostal zatrudniony w salonie fryzjerskim w Berlinie, ktorego wlascicielem byl slynny artysta makijazu. Nastepnie, stamtad wyjechal do Moskwy, aby pracowac w teatrze. Cala ta kariera trwala zanim osiagnal 18 lat! Potem zostal wcielony do rosyjskiego wojska na cztery dlugie lata, gdzie pracowal w szpitalu. 

Po wyjsciu z wojska, otworzyl swoj wlasny sklep w poblizu Moskwy, gdzie sprzedawal wlasnorecznie zrobione roze do policzkow, kremy, zapachy i peruki. Slynny stal sie po tym, jak przylaczyl sie do podroznej grupy operowej i stal sie ich wizazysta. W ten oto sposob trafil na jezyki najbogatrzych dam w Rosji i potem stal sie doradca od kosmetyki dla rosyjskich elit i dworu carskiego . Niestety wraz z wrostem antysemityzmu w Rosji w tamtym czasie, byl zmuszony opuscic ten kraj. Jako swoj kolejny cel obral Ameryke. Zabierajac ze soba cala rodzine, pojechal do swojego wujka i brata, ktorzy juz mieszkali w Stanach. I tam... spelnil swoj "American Dream".


Wyladowal najpierw w miescie Saint Luis w stanie Missouri, gdzie otworzyl sklep z kremami i rozami do policzkow. To wlasnie wtedy zaczal poslugiwac sie imieniem i nazwiskiem MAX FACTOR. Niestety, oszukany przez swojego wspolnika, byl zmuszany zrezygnowac z tego biznesu, ale ze nalezal do osob przedsiebiorczych, dzieki pomocy swojego brata i wujka, wkrotce otworzyl swoj wlasny salon fryzjerstwa meskiego.

Jednak, co sie okazalo, salon nie byl do konca tym o czym marzyl Max i po jakims czasie sprzedal interes, po czym wyprowadzil sie do Miasta Aniolow czyli Los Angeles w Kalfornii, gdzie widzial dla siebie mnostwo mozliwosci, aby moc znowu sprzedawac kosmetyki. Ponownie otwierajac sklep, stal sie dystrybutorem dwoch najbardziej popularnych w swiecie profesjonalnego makijazu marek, ktore miedzy innymi sprzedawaly pomady, ktore aplikowano na twarze aktorow.

Sprytny Max doszedl do wniosku, ze pomady te sa zbyt ciezkie, na skorze tworza maske, nie wygladaja naturalnie i zainspirowany tym problemem zaczal eksperymentowac z roznymi skladnikami, w celu uzyskania pudru o lekkiej kremowej konsystencji, ktora bedzie sie latwo i szybko aplikowac.

W 1914 roku zaprezentowal swoje finalne odkrycie: pomade w kremie o lekkiej konsystencji, ktora w przeciwienstwie do poprzednich, wygladala naturalnie i nie tworzyla ciezkiej maski na twarzy. Co wiecej, przedstawil swoj wynalazek w 12kolorowej gamie!

Wszystkie gwiazdy zdegustowane ciezka pomada jaka przyszlo im nakaladac przed wyjsciem na plan, chcialy wyprobowac tego nowego specyfiku i tak Max Factor trafil na jezyki calego przemyslu filmowego! Interes zaczal sie rozrasatac w zastraszajacym tepie, Factor stal sie glownym dystrybutorem kosmetykow w Hollywood oraz wprowadzil mozliwosc wypozyczania peruk z naturalnego wlosia. Do tamtego czasu, producenci fimowi musieli je kupowac. Na poczatku Max Factor sam zajmowal sie aplikacja swoich wynalazkow na twarze aktorow, ale wraz coraz to wiekszym zapotrzebowaniem na jego uslugi, musial ustapic on innym artystom makijazu. Sam powrocil do swojego sklepiku na tzw. Hollywood Boulevard i tam obslugiwal naslynniejsze gwazdy, sprzedajac im kosmetyki, nakladajac makijaz, dbajac o ich wlosy.



W roku 1920 Max Factor, dopuscil swoje kosmetyki do ogolnej sprzedazy i od tamtej chwili kazda kobieta mogla sie poczuc jak gwiazda Hollywood!

Max Factor takze wprowadzil wyrazenie "make-up" do swiata codziennego, wczesniej dotyczylo ono tylko makijazu scenicznego. To on wlasnie zrewolucjonizowal swiat kosmetykow!

Zmarl w wieku 66 lat, a jego imperium przejal syn Frank, ktory od zawsze pomagal tacie w rozwoju interesu. Za zgoda rodziny zmienil pozniej nazwisko na Max Factor Junior.

Jak sie okazuje mozemy sie sczycic nie tylko Chopinem czy Kopernikiem, ale takze Maxem :).

Jego przyklad  pokazuje, ze pasja moze zparowadzic bardzo daleko!

Ps. Jesli ktorejs z Was zamarzyloby sie uzyc pomady, stworzonej przez Maxa Factora to informuje, ze ciagle jest ona dostepna. Nazywa sie PAN-STICK i wyglada tak:

Max Factor Pan-Stik Ultra Creamy Makeup, True Beige 125

Czy jestescie dumne z NASZEGO Maxa Faktorowicza? Czy uzywacie jego kosmetykow? Co lubicie najbardziej?


niedziela, 14 października 2012

"Good To Go" - Essie



Moje drogie, dzis obiektem moich wstchnien bedzie tzw. "top coat" z Essie. Jak zauwazylyscie, w ostatnim haul-u, skusilam sie, miedzy innymi, na lakier KLIK . Ze wzgledu na swoje slabe paznokcie unikam ich malowania, ale nie moglam sie oprzec kupna lakieru, ktory wszyscy naokolo zachwalaja. Rzeczywiscie, jest trwalszy niz inne. Nie mialam problemow z jego aplikacja, konsystencja mi odpowiada, ale... Oczywiscie musi byc "ale"! Schnie, tak samo dlugo, jak wszystkie inne lakiery, a w zwiazku z tym jak zwykle, moj piekny mainicure zostal zrujnowany pol godziny po jego zrobieniu.


Jak zwykle pomalowalam paznokcie wieczorem, bo w ciagu dnia nie mam na to czasu. Kiedy lakier wysechl poszlam spac, a rano obudzilam sie z odciskiem poscieli na paznokciach. Dzieje sie tak u mnie zawsze albo prawie zawsze! W przypadku pedicure tez tego doswiadczylam. Nie zawsze jest to spowodowane posciela. Zaraz po pomalowaniu paznokci albo cos wezme do reki i zrobie ryse na lakierze, albo w cos uderze, albo nie mogac sie doczekac az paznokcie wyschna, zmocze rece. Ten typ tak ma.


O "Good To Go" pierwszy raz przeczytalam na blogu Llorande , ktora ze wzgledu na to, ze jest aktywna mama, miotala sie z tym samym problemem. Dziekuje Ci kochana za otworzenie mi oczu na nowe mozliwosci!

"Good To Go" sprawia, ze lakier wysycha w mniej niz 5 minut! Do tego pieknie nablyszcza i przedluza trawalosc lakieru. Co wiecej, pieknie wyrownuje nierownosci, jakiekolwiek smozki i typowe dla jednodniowego manicure malutkie zadrapania! Zakryl rowniez odcisk poscieli, pozostawiajac blyszca tafle na paznokciach. Zwykle po nalozeniu "base coat", ktorym w moim przypadku jest matowa odzywka proteinowa z OPI KLIK , pociagnieciu paznokci dwiema warstwami lakieru, nastepnie aplikacji zwyklego "top coat"( i o ile udalo mi sie to wszystko wysuszyc), moj manicure wystarczal na maksymalnie jedna dobe, po czym musialam wszystko zmyc bo albo odpryskiwal, albo schodzil platami. Przynacie, ze moze to zniechecic do malowania paznokci na dobre. Dodam na marginesie, ze nawet profesjonalnie zrobiony manicure hybrydowy z moich paznokci zszedl platami po 4 dniach! Jednak Essie "Good To Go" odmienil moje zycie.


Minely juz trzy dni od pomalowania paznokci lakerem Essie, a nastepnie "Good To Go", a one wygladaja jakby byly "zrobione" kilka godzin temu. Narazie wiem, ze doskonale wspolpracuje z lakierami Essie, zamierzam go wyprobowac z innymi. Licze, ze mnie nie zawiedzie, Jakkolwiek, strasznie sie ciesze, ze dalam sie porwac chwili i zakupilam ten wynalazek!

Polecam go szczegolnie tym z Was, ktore tak jak ja, maja problemy z suszeniem paznokci. Ja zaplacilam u siebie $10 juz z podatkami, kupujac go po jakiejs minimalnej znizce. Nawet jakby kosztowal wiecej - jest wart inwestycji.

Ps. Przepraszam za brak wlasnych zdjec, ale wszystkie wychodzily mi albo przeswietlone, albo rozmazane. Niedlugo wrzyce fotke z calym nanicure.



niedziela, 7 października 2012

Swieto Dziekczynienia w Kanadzie



Ostanio pisalam Wam o indyku, ktory juz siedzi w lodowce i obiecalam, ze tu wroce z reszta informacji wiec oto jestem. Przyznam sie, ze mimo wysilku, jakiego doznaje piekac indyka, lubie to swieto i bardzo latwo bylo mi sie z nim oswoic. "Thanksgiving"  jest swietem wolnym od pracy i obochodza je wlasciwie wszyscy, bez wzgledu na nacje czy wyznanie.


Otoz, przejdzmy do sedna mojego dzisiejszego wpisu.


"Thanksgiving" czyli Swieto Dziekczynienia w Kanadzie, zawsze wypada w drugi poniedzialek pazdziernika. Tutaj ciagle jeszcze trwa tzw. Indianskie Lato, wiec pogoda jest jeszcze calkiem przyjemna, mimo tego, ze od jakiegos czasu mamy kalendarzowa jesien. Slonce, kolorowe drzewa, wszechobecne liscie klonow, chlodny wieczor spedzony w gronie rodziny przy swiatecznym stole pachnacym pieczonym indykiem i cynamonem nadaje temu dniu niepowtarzalnego charakteru.


Poczatki tego swieta powiazane sa z pewnym odkrywca, ktory nazywal sie Martin Frobisher. Byl on jednym z pierwszych, ktory odkrywal tajemnice tego ladu. Probowal on znalezc polnocne ujscie do Pacyfiku, co pomogloby mu i jego brygadzie przedostac sie droga morska do Chin. W tamtych czasach Kanada byla jeszcze "dzikim" krajem. Zamieszkiwali ja jedynie Indianie. Niestety nie udalo mu sie odnalezc polnocno-zachodniego pasazu, ale po powrocie na wschod, czyli w okolice Nowej Funlandii (prowincja) wczesna jesienia, kiedy to zazwyczaj rolnicy w Europie swietowali tzw. "dozynki", Frobisher wyprawil biesiade dziekczynna za to, ze udalo mu sie szczesliwie powrocic do domu. Kiedy do Kanady przybywalo coraz to wiecej i wiecej osadnikow z Europy (Wielka Brytania, Irlandia, Francja), ktorzy kolonizowali te tereny, dziekczynne biesiady staly sie tradycja.


Poczatki Dziekczynienia takze sa kojarzone z francuskimi osadnikami, ktorzy przybyli do "Nowej Francji" wraz z odkrywca o nazwisku Samuel de Champlain na poczatku 17go wieku, ktory takze zwykl swietowac jesienia "dozynki". Na marginesie dodam, ze dzielnica, ktora zamieszkuje nazywa sie Champlain Heights (czyli Wzorza Champlain-a). Pozniej nowo przybyli imigranci (Irlandczycy, Szkoci i Niemcy) zasiedlajac kolejne tereny takze celebrowali zmiane por roku wnoszac do tego swieta coraz to nowe zwyczaje. Czyli teraz widzicie, ze "Thankgiving" bardzo przypomina tradycyjne "dozynki", ktore sa niczym innym jak swietem wyprawianym na zakonczenie zniw. 

 
We Wloszech jest slynna bitwa pomidorowa bedaca czescia obchodow zakonczenia sezonu zbiorczego, w Grecji, Francji czy Portugalii sa doroczne festiwale kojarzace sie z winogronami i winem, a na tym kontynencie jest Swieto Dziekczynienia.


Tradycja stalo sie, ze kadego roku rodzina i przyjaciele zbieraja sie przy suto zastawionym stole, na ktorym obowiazkowo znajduje sie nadziewany indyk, a do niego sos "gravy", ktory do zludzenia przypomina nasz polski sos mysliwski. Nie moze takze zabraknac ziemniakow zbitych z maslem, zurawiny w postaci dzemu podawanej do do miesa, kukurydzy oraz zupy dyniowej! Na deser zwykle wystepuje placek z jablkami (apple pie) lub placek dyniowy(pumpkin pie). Warzywa wystepujace na stole to wszelkiego rodzaju kabaczki, patisony, cukinie i wszystko inne dyniopodobne.  Nalepsza czescia tego swieta jest to, ze wszyscy sa razem i kazdy zoobligowany jest do tego, aby pomyslec, za co powinien byc wdzieczny, cokolwiek czego nie jest w stanie dostrzec na codzien.  


W tym roku w dzien Swieta Dziekczynienia wypada dokladnie 4 rocznica mojego przyjazdu tutaj. Wiele sie zmienilo przez ten czas. Ja sie zmienilam. Sa i piekne wspomnienia i byly takie dni, kiedy bylo bardzo trudno, ale trwam. Zyje, jestem zdrowa, kocham i mam wokol siebie ludzi, ktorzy mnie kochaja. Mam kilku przyjaciol o ktorych mysle i wiem, ze oni mysla o mnie. Czy nie jest to wystarczajaco duzo powodow, aby miec co swietowac?

piątek, 5 października 2012

Polowanie na "turka", czyli przygotowania do Thanksgiving w Kanadzie.


Juz w najblizszy poniedzialek czyli 8go pazdziernika swietujemy w Kanadzie "Thanksgiving" czyli znane w Polsce tylko z telewizji Swieto Dziekczynienia. Napisalam "swietujemy" bo tak wlasciwie to swieto dotyczy calej mojej obecnej tu rodziny. Trzy lata temu, chcac zablysnac przed swoja tesciowa oglosilam, ze to ja przyrzadze "turka" na swiateczny stol! "Turek" to po prostu indyk (od angielskiego: turkey,). Na moje nieszczescie moj pierwszy indyk pieczony w calosci wyszedl wysmienity. Na nieszczescie bo tradycja stalo sie juz, ze to mnie wlasnie obarczono przygotowaniem tej osobliwej strawy.

W zeszlym roku wyprawilismy przyjecie dla rodziny oraz znajomych, czego wlaczne ze mna bylo pietnascie osob! Uwierzcie mi, ze upiec 9 kilogramowego ptaka z nadzieniem, ktore wazy kolejne 3 kg nie jest latwo! Najpierw zwierzyne trzeba zamarynowac na kilka dni wczesniej! Kupilam do tego celu wielkie plastikowe wiadro, ktore stalo w lodowce przez jakies 5 dni.  Po takiej ziolowo-solnej kapieli, ptak jest gotowy do pieczenia. I tu zabawa sie zaczyna!



Najpierw trzeba go natrzec przyprawami, z zewnatrz i wewnatrz. Potem trzeba zrobic farsz! Ja poszlam w zeszlym roku na latwizne. Po prostu kupilam taki, ktory zalewa sie wrzaca woda, juz doprawiony, dorzucilam do niego tylko troche rodzynek, dodalam troche masla, czosnku, pieprzu, soli i gotowe. Dwa lata temu zrobilam swoje nadzienie, bylo przepyszne, ale niestety bardzo pracochlonne. Potem indykowi dobrze jest zrobic zastrzyk! Zasztrzyk?! Tak, specjalna strzykawka z gruba igla wstrzykuje sie w piersi i uda czysty, slony bulion lub tez osolona wode. 


Najciekawsza jednak czescia programu jest nadziewanie ptaka. Farsz trzeba bardzo dobrze upchnac i uformowac, po czym zaszyc z precyzja chirurga. Nogi musza byc zwiazane. Wazne jest zeby bylo to zrobione dobrze, bo inaczej cale nadzienie pod wplywem temperatury wyplynie ze zwierzecia. Jak juz wszystko jest zrobione, przekladamy indora do brytfanny (najlepiej w dwie osoby bo ciezko to okrutnie), po czym obkaladamy go czyms, aby skora sie nie spalila zbyt szybko i co nada mu specyficznego aromatu. Niektorzy uzywaja do tego celu ananasow, ja uzywam pokrojonych w grube plastry pomaranczy. No i do piekarnika! Na kazdy kilogram 40 min. Czyli jak indyk ma 9 kg to pieczemy go 6 godzin, potem zmniejaszajac temperature na kolejne pol, aby "doszedl". Czy juz rozumiecie dlaczego wstalam o 6 rano? A dlatego, zeby wyrobic sie z tym wszystkim do obiadu, ktory mial byc o 16:00. To nie tak, ze mozna sobie wyjsc z domu i o indyku zapomniec na jakies 4 godziny bo co pol godziny, piekarnik trzeba otworzyc, specjalna do tego celu przeznaczona pipeta, nabrac tluszczu, ktory sie wytapia i polac tym ptaszysko.


Rece popalone, przesiaknieta cala zapachem ziol i tluszczu krece sie kolo tego indyka ciagle spogladajac na zegarek, jakbym brala udzial w jakims miedzynarodowym konkursie, a tak naprawde chodzi tylko o dwie kluczowe sprawy: aby indyk nie byl surowy lub tez, aby indyk nie byl za suchy! Nie jest to wcale latwe, jak wydawac by sie moglo!

W zeszlym roku byl O.K., ale nic wiecej. Nie byl tak aromatyczny jak powinien byc, ale to wszystko dlatego, ze byl takich rozmiarow. I nie uwierzycie! Nie zostalo po nim nic a nic procz kosci, bo malo tego, ze goscie poczuli sie dobrze najedzeni, to jeszcze z checia wzieli porcje na wynos!


Moj tegoroczny ptasio o wadze 6kg juz siedzi w balsamicznej zalewie z dodatkiem whisky! Zeby sie nieco "zmiekczyl", zrelakoswal, bo kto by chcial zjesc takiego spietego indyka! Juz zawijam rekawy i szykuje sie do akcji. Juz cala rodzina przelyka sline, a ja jak co roku jestem tak tym podekscytowana, ze spedza mi to sen z powiek. Wyjdzie, nie wyjdzie? Oto jest pytanie!

Swieto Dziekczynienia ma swoj urok, w koncu kazdy z nas ma za co dziekowac. Za to, ze jestesmy wszyscy razem, ze jestesmy zdrowi, ze mamy indyka na stole i ze zaraz bedzie mozna go zjesc... Ja dziekuje zawsze miedzy innymi za to, ze nastepny indyk czeka mnie dopiero za rok!

Nastepny post bedzie o samym Swiecie Dziekczynienia czyli co, jak i dlaczego.

Podobalo Wam sie???

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Droga Czytelniczko (tudziez Czytelniku),

dziekuje Ci bardzo za pozostawienie komentarza pod moim postem. Jest on dla mnie motywacja do rowijania tego bloga. Jesli masz jakies pytania, postaram sie na nie szybko odpowiedziec.